poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Film "Mój tydzień z Marilyn".


Na początku, chciałam podziękować grapci, bo to jej blog przypomniał mi o filmie, który chciałam obejrzeć, a wcześniej nie miałam czasu. Teraz nadrabiam :)
Wcześniej czy później i tak bym sobie o nim przypomniała, ale dzięki niej, obejrzałam już teraz.
Mam nadzieję, że grapcia nie uzna tego za ściąganie.
Zapraszam na jej bloga: http://umakemehappier.blogspot.com/
Dzięki !





 Film Biograficzny/Dramat.
 Premiera w Polsce: 3 lutego 2012 r.


reżyseria: Simon Curtis







scenariusz: Adrian Hodges
 czas trwania: 99min.

 główne role:   Marilyn Monroe - Michelle Williams 
                        Colin Clark - Eddie Redmayne
                        Sir Laurence Olivier - Kenneth Branagh





"Mój tydzień z Marilyn" to nie tyle, co opowieść o samej Marilyn Monroe, ale o Colinie Clark.
Dla mnie, to on był głównym bohaterem, a zarazem autorem książki, której ekranizację dziś oceniam.
Colin Clark, dwudziestotrzyletni chłopak pochodzący z dobrej rodziny. Dąży do zostania scenarzystą, marzy mu się branża filmowa. Odznacza się szczególną wytrwałością w dążeniu do celu i uparcie czeka na swoją pracę. Walczy o nią. Jego pierwszy mały krok w wymarzonej branży to praca przy filmie, w którym ma wystąpić znana wszystkim Marilyn Monroe u boku Laurence'a Oliviera. Przyjazd gwiazdy budzi ogromne zamieszanie.
Współpraca z aktorką okazuje się bardzo trudna. Sam Laurence traci cierpliwość, a Marilyn boi się go. W rzeczywistości Laurence skrycie podziwia Marilyn, odniosłam wrażenie, że nawet zazdrości jej sławy.
Marilyn jest jeszcze początkującą aktorką, ma problemy z tekstem, nie może się skupić i ciągle zażywa tabletki, na sen, na przebudzenie, na uspokojenie...
Była najpiękniejsza, więc kto jej nie kocha, czy znalazłby się ktoś, kto nie uległby jej urokowi?
Na pewno nie Colin Clark. Szczerze mówiąc, Marilyn po prostu zabawiła się nim. Nie nim pierwszym, nie ostatnim. Monroe wszystko traktowała jak zabawę, tak samo relację z Colinem. Naiwny chłopak zanim się obejrzał trafił w więzy miłości i zakochał się w aktorce. Szkoda, bo jednocześnie przegapił szansę na prawdziwą miłość u boku prostej dziewczyny pracującej na planie.

Marilyn... wielka sława, chodzący seksapil, ikona wdzięku i kobiecości, wzór dla wielu kobiet. Można by tak pisać, i pisać. Nie zabłysnę ciekawostkami, czy choćby podstawową wiedzą o tej diwie. Znacznie bliższa jest mi Audrey Hepburn, niektórzy mogą uznać ją za rywalkę Monroe. Ale o Audrey nie będę się rozpisywała, bo ona nie jest bohaterką w tym filmie.
Opowieść snuta na ekranie przez godzinę i trzydzieści dziewięć minut jest miejscami wzruszająca i poruszająca, dla fanów Marilyn, pewnie do głębi. Film ukazuje słabości aktorki. Widzimy, że była światową gwiazdą, ale jej życie wcale nie było takie kolorowe. Pierwsze, co przyszło mi na myśl oglądając jej zachowanie - ona ma depresję. W pewnym stopniu, możliwe. Nie znam pełnej definicji słowa "depresja" i nie umiem jej zdiagnozować, ale jednego jestem niemalże pewna. Marilyn zmagała się z tym samym problemem, co większość kobiet - brakiem pewności siebie, akceptacji. Nie wierzyła w swój talent, nie wierzyła w to, że jest dobra w tym co robi. Ciągle starała się być lepsza, a wielu powiedziałoby, że lepsza być już nie mogła, bo lepszej nie było. Nie dałoby się dokładnie sprecyzować, jaka ona była. Lalka porcelanka, to przychodzi mi na myśl, lecz tylko w niektórych scenach. Zagubiona, bezbronna. Innym razem, wieczna aktorka, nie umiejąca oddzielić prawdziwego życia od gry. Marilyn chciała czuć się potrzebna, kochana, potrzebowała dużo ciepła i bliskości.

Wydaje mi się, że do tej pory skupiłam się na ocenie postaci Marilyn, a nie ocenie filmu. Właściwie, dobrze mi z tym.:) Jednak recenzja to recenzja - mus to mus.
Od strony technicznej, film jak dla mnie w porządku. Moim zdaniem, scenarzyści mogli bardziej skupić się na latach życia aktorki. Przecież to były świetne czasy, które w filmie mogły stworzyć niesamowity klimat dla widza. Niestety, tego czasem mi brakowało. Aktorka grająca Marilyn, była chyba trochę za słodka, czasem za delikatna. To tylko moja ocena, bo przecież nie mam pojęcia jaka powinna być prawdziwa Marilyn Monroe. Jeśli ktoś już oglądał, czy wy też zauważyliście że włosy aktorki były raz jaśniejsze, a raz ciemniejsze? Może to tak specjalnie, nie wiem.
Kiedy przeczytałam, że powstaje taki film, tytuł "Mój tydzień z Marilyn" zrozumiałam jako tydzień widza z Monroe. Spodziewałam się dokumentalnego filmu, żeby dowiedzieć się czegoś o życiu aktorki. Dopiero po obejrzeniu zrozumiałam, że w tytule chodzi o tydzień Colina z Monroe.
Ogólnie wydaje mi się, że film spełnił zadanie jakie miał spełnić i to bardzo dokładnie. Przedstawił obraz znanej wszystkim diwy ze wspomnień i doświadczeń Colina Clarka.
Słyszałam, że ekranizacja ta zdobyła wiele nagród. Moim zdaniem - i słusznie, bo na nie zasłużyła.



Wykorzystane zdjęcia:
http://www.papilot.pl/kultura/16851/4/Walentynki-w-KINIE-Ktory-film-warto-obejrzec-podczas-wtorkowej-RANDKI-z-ukochanym.html
 http://film.interia.pl/raport/oscary-2012/galerie/oscary-2012/moj-tydzien-z-marilyn/zdjecie/duze,1582067,19,1154
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/28367/marilyn-palakat.jpeg

17 komentarzy:

  1. Super film,z chęcią obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film jest świetny :)
    Obserwujemy?
    Pozdrawiam www.euier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno obejrzę ten film. Dodaję do obserwowanych twój blog, liczę na to samo i zapraszam do mnie.

    http://hybrid-genesis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Marilyn, a film mam na liście do obejrzenia. Muszę to zrobić jak najszybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że go ostatnio oglądałam.
    Obserwuję:)
    http://pamietnikizwakacji-selenka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc teraz ja podziękuję tobie , bo od dłuższego czasu zastanawiałam się jak ten film się nazywa :)


    Zapraszam :
    world-of-bloody-curses.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ona jest pięĸne <:
    zapraszam
    http://my-style-on-the-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Już tyle filmów czeka w mojej kolejce do obejrzenia, a Ty dorzuciłaś mi do tej kolejki jeszcze następny. A skoro polecasz, więc tym bardziej muszę się skusić:)
    Zapraszam do mnie:)
    http://olgusz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje się kończą, czasu coraz mniej, a filmów coraz więcej do obejrzenia? :)
      Mam podobnie, tyle że jeszcze z książkami :)
      Na bloga zajrzę.

      Usuń
  9. Chyba też muszę oglądnąć :>

    Obserwuję i zapraszam : poczujsiejakpowietrze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. boże jaka ona jest śliczna !
    może skuszę się na ten film ;d

    dziękuję za komentarz i również obserwuję ;d
    milosctokluczdoszczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. dziękuję, również obserwuję:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. super opisy widzę, że tam na dole masz Agatę Christin sorry jak popełniłam błąd zaraz zabieram się za przeczytanie :)
    zaobserwowałam i liczę na rewanż www.love-me4-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz - dziękujemy :)