piątek, 28 grudnia 2012

Le'Gimli (?)

Oczywiście brak pomysłu na tytuł posta.

Moi kochani, najdrożsi, najulubieńsi i naj naj naj obserwatorzy!
Zauważyłam, że w ostatnim czasie przybyło was całkiem sporo i nie długo będzie aż setka.
Bardzo, bardzo, bardzo mnie to cieszy i dziękuję! :)
_______________________________________

Szukałam wczoraj coverów różnych znanych utworów. A przynajmniej znanych dla ludzi, którzy interesują się raczej tego typu muzyką. Dzięki temu natrafiłam na jednego bardzo fajnego pana. Pana, którego znałam już wcześniej, ale tym razem dał mi pomysł na notkę.
Tak. Le'Gimli. No bo podobny, prawda? Pierwsze skojarzenie - brat Hagrida, ale Gimli chyba bardziej. :D
Ogólnie - Assembly Required.
Posłuchajcie, jeśli zechcecie zawsze znajdziecie więcej na yt oczywiście. :)
Jak dla mnie po prostu GENIUSZ.



wtorek, 25 grudnia 2012

***

Mikołaj istnieje, ale przynosi prezenty tylko grzecznym dzieciom.
Natomiast niegrzeczne dzieci dostają prezenty od rodziców.
A że na świecie są tylko niegrzeczne dzieci, to nikt nie dostaje prezentów od Mikołaja.
Ale on gdzieś tam jest i wierzy, że znajdzie się kiedyś jakieś grzeczne dziecko!

No więc pośród prezentów pod choinką znalazła się moja wymarzona książka - biografia "Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn".
To właśnie o niej będzie następna recenzja i pochwalę się, że jestem już całkiem daleko.
A jak tam wasze prezenty?

Kolejny dzień świąt za nami i zanim się człowiek obejrzy będzie trzeba przyzwyczaić się do tej trzynastki na końcu daty. Miejmy nadzieję, że 2013 nie będzie pechowy - a wręcz przeciwnie.
W tym roku wyjątkowo nie chce mi się Sylwestra. Leń. Jeszcze się zastanowię, ale być może pozostanę tylko z dylematem jak go spędzić - z Dwójką czy Polsatem. : )


niedziela, 23 grudnia 2012

Krismas tajm.

Prawda jest taka, że zamierzałam dodać ten post jutro. Ale być może nawet nie będzie na to czasu.


Nadszedł ten piękny, wyczekiwany przeze mnie czas świąt. W domu pachnie wypiekami, choinka ubrana, wokół czuć świąteczną atmosferę. Już jutro spotkamy się z całą rodziną. A ja chciałam wam złożyć życzenia. :)

Aby te święta były ciepłe i spędzone w gronie najbliższej rodziny. 
Bogatego Mikołaja i wielu książkowych zdobyczy.
Szampańskiej zabawy i żeby przyszły rok był lepszy od tego, który się niedługo zakończy. 
Uśmiechu na co dzień, optymizmu w życiu, szczęścia, zdrowia i pieniędzy.
Żeby w waszym sercu zawsze gościła miłość. 
A wszystkim bloggerom, nieustannego zapału, weny twórczej i mnóstwa czytelników!

czwartek, 20 grudnia 2012

"New York, I love You XOXO".

Dziś pierwszy raz tak naprawdę, naprawdę poczułam, że zbliżają się święta.
Może to fakt, że nareszcie mogę odłożyć książki do następnego roku i nie uczyć się. Dzisiejszy dzień był tym luźniejszym dniem w szkole, jutro będzie jeszcze większy luz. Świąteczne piosenki śpiewam już od początku grudnia i wyczekuję świąt.
Może to właśnie dlatego, że już tylko święta mi w głowie, ostatnio było tyle błędów? Chciałam was za to przeprosić, bo naprawdę - aż wstyd. o.O


Nadeszła wiekopomna chwila... Nie no dobra, może nie aż tak.
Ostatni odcinek Plotkary "New York, I love You XOXO". Aż nie chce się wierzyć, że ta długaśna historia ma już swoje zakończenie.
Moje podejrzenia dotyczące tego, kto jest Plotkarą się sprawdziły. Ale być może będzie to czytała jakaś osoba, która tak jak ja lubi Plotkarę, a jeszcze nie oglądała finałowego odcinka, dlatego nie powiem kto - sami zobaczcie. :) Nie odbiorę nikomu przyjemności oglądania! :)
Przyznaję się, że ciągle liczyłam na to, że Serena i Dan będą ze sobą. No i tak się stało, na szczęście. Zakończenie stanowi ich piękny ślub. A tak btw. nie podobała mi się sukienka Sereny. :D
Fani Chair wyczekiwali pewnie hucznego wesela. Ach te ich epickie love story. Ale myślę, że nie byli zawiedzeni. Niezwykła para miała ślub hm... w niezwykłym stylu, można powiedzieć.
Wszystko ciągnęło się tak długo i szkoda że to już koniec. Oczywiście mamy hepi end. A jak! :D
htp://plotkara.inf

niedziela, 16 grudnia 2012

Eric-Emmanuel Schmitt - "Dziecko Noego".






Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Ilość stron:  130
Wydawnictwo: Znak
Ocena: 8,5/10 




Nie ma to jak zyskać sentyment do pisarza po przeczytaniu jego hmm... jednej książki? :D
Tak naprawdę, to na pewno było ich więcej, ale tą jedną, jedyną bardzo dobrze pamiętam. Mówię oczywiście o Oskarze.


Kolejny raz, sprawdzony już przez Schmitt'a patent z "opowiadającym chłopcem". Mi osobiście ten patent przypadł do gustu, dla mnie to urocze. :)
Sięgając po tą książkę, było dla mnie oczywiste, że mimowolnie porównam ją do "Oskara i pani Róży". Na tle tego słodkiego chłopca piszącego listy do Pana Boga, Joseph nie wypadł o wiele gorzej.

"Dziecko Noego" to książka o małym chłopcu Josephie, który z powodu hitlerowskiej wojny i prześladowań Żydów zostaje odłączony od rodziców bojących się o jego bezpieczeństwo. Chłopiec trafia do Żółtej Willi, gdzie Ojciec Pons opiekuję się dziećmi takimi jak on - Żydami oraz zwykłymi chrześcijanami. Pomiędzy Ojcem a Josephem rodzi się niesamowita więź. Widać, że chłopiec ma u Ojca specjalne względy, a Joseph, mówiąc prosto: kocha go. Na koniec dowiadujemy się, że ostatecznie chłopiec wrócił do rodziców i właściwie już jako dziadek spisał te wspomnienia.

Utwór bardzo mi się podobał, Schmitt mnie nie zawiódł. Dowiedziałam się trochę o religii żydowskiej. Na dodatek książka całkiem dobrze odzwierciedla trudne czasy wojny.
Emocje były, śmiech, wzruszenie i nie tylko. Jak to już się ma do książek tego autora, choć w najmniejszym stopniu zachęcają do refleksji i mają w sobie wiele ciekawych cytatów.

Pozostaje mi jak najbardziej polecić. Więc robię to: POLECAM. xD
Tak naprawdę zabrakło mi pomysłu na zakończenie.
Mnie osobiście chwyciła za serce, może warto się przekonać, czy w waszym przypadku będzie tak samo? : )


„Miłość to trudna rzecz, nie można jej wywołać ani kontrolować, ani też zmusić, aby trwała” 

„Religia nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, proponuje tylko pewien sposób życia.”

„- Ludzie wyrządzają sobie wzajemnie zło i Pan Bóg się do tego nie wtrąca. Stworzył ludzi wolnymi. A więc cierpimy i weselimy się niezależnie od naszych zalet czy wad. (...) Pan nie miesza się do naszych spraw. - Czy ojciec chce powiedzieć, że cokolwiek się zdarza, Pan Bóg ma to w nosie? - Chcę powiedzieć, że cokolwiek się zdarza, Pan Bóg zakończył swoje zadanie. Teraz kolej na nas. Odpowiadamy za siebie.”

czwartek, 13 grudnia 2012

Polecam, zapraszam, proszę...

Jak już zakłada się bloga, to marzy się o tym by mieć chociaż paru czytelników, trochę komentarzy... Niejednokrotnie bloggerzy zapewne tracili zapał przez brak komentujących, czyż nie? :)
Nie, mnie jeszcze to na szczęście nie dotyczy. :) (za co mogę wam bardzo, bardzo podziękować.)
Ale dzisiaj chciałam was o coś prosić.

Jakiś czas temu, natrafiłam na blog trixie. Blog, na którym pisze swoje opowiadanie. I tak na dobrą sprawę, dziś takich blogów jest pełno, ale jej blog, a właściwie historia naprawdę mnie pochłonęła.
Doszło do tego, że z niecierpliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów.
Co z moją prośbą? Otóż, jak już się pewnie domyślacie, chciałam was prosić, abyście i wy weszli i przekonali się o tym, że to opowiadanie jest dobre.




Nie musicie nawet obserwować, z resztą nie ma takiej możliwości. Wejdźcie, przeczytajcie i skomentujcie.
Radzę zacząć od pierwszego rozdziału, a jeśli ktoś się wciągnie, to nie będzie miał zbyt wiele do nadrobienia, bo wszystkich rozdziałów jest 4. Fakt, na pierwszy rzut oka mogą one wydawać się długie, ale "szybko idzie".

Teraz wypadałoby napisać, o czym jest to opowiadanie, żeby zachęcić.
Długo nad tym myślałam i nie przyszły mi żadne odpowiednie słowa, które mogłyby przekazać to tak, abym była zadowolona. Jakoś nie mam dziś do tego głowy.
Mówiąc w bardzo dużym skrócie, historia opowiada kolejne perypetie Hanny. Na początku poznajemy jej przeszłość, dla niej samej, zapewne bolesną. Hanna, zarówno jak jej "brat" zostali adoptowani. Oczywiście, oboje mają zupełnie innych biologicznych rodziców. Widać, że łączy ich specyficzna więź. A ja, głupia, zastanawiałam się czy może będą razem. o.O
Newermajnd. :)
Będę wdzięczna, jeśli zajrzycie, poczytacie i sami poznacie tą historię, której nie udało mi się odpowiednio streścić.

Dziękuję!

niedziela, 9 grudnia 2012

Stefan Żeromski - "Syzyfowe prace".


 


Autor: Stefan Żeromski
Ilość stron:  160
Wydawnictwo: GREG
Ocena: 3,5/10   LEKTURA SZKOLNA*



"Czy ktokolwiek z nas zastanawia się dziś, co tak naprawdę oznaczała rosyjska szkoła w Królestwie Polskim lat osiemdziesiątych XIX wieku? Jak i do czego dojrzewało się pod władzą nauczycieli, którzy w majestacie praw i regulaminów mogli stosować kary cielesne, rewidować bagaże przyjezdnych uczniów, kontrolować ich prywatne lektury ze spisem dzieł zakazanych w ręku, podsłuchiwać każdą rozmowę, nie mówiąc już o upokarzających karach za rozmowy po polsku? [...]"

Bardzo długo nie mogłam zabrać się za tą książkę. Leżała na wierzchu, z nadzieją, że po nią sięgnę. W końcu doszło do tego, że termin przeczytania lektury do szkoły minął, a ja utknęłam w pierwszym rozdziale - to właśnie on był jednym z najgorszych. Wtedy wzięłam się do roboty i w parę dni przeczytałam całe "Syzyfowe prace".

Początek, jak już pewnie zdążyliście zauważyć był moim zdaniem okropny. Wtedy Marcinek Borowicz rozpoczyna swoją naukę w szkole w Owczarach. Ale kiedy bohater zdał do szkoły gimnazjalnej w Klerykowie, czytało mi się już o wiele łatwiej, a przede wszystkim szybciej.
Zdarzało się, że robiło się całkiem ciekawie. Niekiedy byłam zła na Borowicza za utratę patriotyzmu w sercu. Z tego co wiem, może ze dwa razy nawet się uśmiechnęłam - kiedy Marcin zerwał kwiaty dla matki i gdy "strzelał bez prochu".
W "Syzyfowych pracach" bohaterzy to młodzi ludzie, zatem czytamy także o problemach związanych z dorastaniem młodzieży. Więc ja, kobieta - romantyczka, szukałam tutaj choć krzty miłości któregoś z bohaterów. Doczekałam się jej aż na końcu książki, co bardzo mnie zdziwiło. Zakończeniem lektury jest właśnie miłość Borowicza do Biruty, miłość bez słów.

Stefan Żeromski porusza trudny temat - rusyfikację polskich szkół. Stwierdzam, że całkiem nieźle ten temat rozwinął. Mimo tego książka nie urzeka. Dobrze, że jest lekturą (choć nudną), bo młodzież powinna zaznajomić się z tym tematem. Pewnie mało kto rozpływał się nad refleksjami po jej przeczytaniu. Może jednak trochę trzeba? Widzimy jakie my, Polacy, mamy szczęście że żyjemy w "wolnej Polsce", gdzie nie jesteśmy potępiani za nasze pochodzenie, mówienie w ojczystym języku i miłość do naszego kraju.

czwartek, 6 grudnia 2012

Audrey. Osobisty album Audrey Hepburn.

Tak, tak, tak. Wszędzie trąbią, wszędzie piszą, każdy wie - mamy Mikołajki. : )
Należy pochwalić się prezentem, prawda?
Jestem z niego bardzo, bardzo zadowolona. : )



Autor: Suzanne Lander
Ilość stron:  208
Wydawnictwo: Buchmann Sp.z o.o.


Cudowny album Audrey.
Na 208 stronach możemy podziwiać słynną ikonę kobiecości i stylu, zarówno w odsłonie bardziej prywatnej, jak i kinowej.  Przeróżnym zdjęciom Audrey towarzyszą cytaty: jej własne, postaci, w które się wcielała, jak i osób, które wypowiadają się na jej temat.

Jestem zauroczona. Osobiście uważam, że to doskonały prezent dla osób, które tak jak ja szaleją za Audrey Hepburn. Przejrzałam cały album już mnóstwo razy, a i tak chętnie oglądałabym i czytała dalej.
Tekstu nie jest dużo, zatem jest to idealna opcja dla tych, którzy wolą patrzeć na gotowe niż pracować wyobraźnią. : )

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Poniedziałkowe. Koniec Świata 2012.


Dzisiejszym tematem poniedziałkowych dyskusji jest
Koniec Świata.

Ja osobiście w to nie wierzę , chociaż zdarzało się, że budziło to we mnie trochę strachu.
Wierzę w Boga, a nam powiedziane zostało: "Nie znacie dnia, ani godziny [...]" i tego się trzymam. Poza tym z tego co się orientuję, to tych końców świata troszkę już przeżyłam.
Na tej stronie czytało mi się o tym bardzo przyjemnie, a chyba nie ma sensu, żebym to wszystko przepisywała.

Jeśli ktoś ma ochotę, może zajrzeć.
Jak pewnie zauważyliście, to dobra okazja, żeby na tym zarobić. Choćby reklama z telewizji "Okazja na Koniec Świata" Media Markt.

Natomiast Rosjanie "bardzo dobrze" przygotowują się na ów koniec świata. Bogatsi kupują schrony dla siebie i swoich rodzin. A dla zwykłych, szarych obywateli jest przygotowany specjalny zestaw...  Zestaw ten, ma ponoć ułatwić start ludziom, którym uda się przetrwać. 
W skład tej niezwykłej paczki wchodzą lekarstwa, mydło, konserwa z rybami, kasza gryczana, przybory do pisania oraz sznur. Można się tylko domyślać, po co ten sznur. Ale może to opcja dla tych, którzy jednak woleliby koniec świata? Ach, żeby wieszać było się przyjemniej w zestawie nie mogło zabraknąć napoju o specyficznych właściwościach... Wódki! Myślę, że skoro mamy popitkę, to i polak nie pogardziłby takim zestawem. ; )
Ale jest także wiele ciekawszych ofert. Jeśli koniec świata będzie nudny - możesz wybrać zestaw gier planszowych. : )
Ja z peeeewnością kupiłabym ten zestaw. Może przynajmniej raz, co prawda pierwszy, a zarazem ostatni, ale udałoby mi się wygrać w chińczyka? : )