niedziela, 9 grudnia 2012
Stefan Żeromski - "Syzyfowe prace".
Autor: Stefan Żeromski
Ilość stron: 160
Wydawnictwo: GREG
Ocena: 3,5/10 LEKTURA SZKOLNA*
"Czy ktokolwiek z nas zastanawia się dziś, co tak naprawdę oznaczała rosyjska szkoła w Królestwie Polskim lat osiemdziesiątych XIX wieku? Jak i do czego dojrzewało się pod władzą nauczycieli, którzy w majestacie praw i regulaminów mogli stosować kary cielesne, rewidować bagaże przyjezdnych uczniów, kontrolować ich prywatne lektury ze spisem dzieł zakazanych w ręku, podsłuchiwać każdą rozmowę, nie mówiąc już o upokarzających karach za rozmowy po polsku? [...]"
Bardzo długo nie mogłam zabrać się za tą książkę. Leżała na wierzchu, z nadzieją, że po nią sięgnę. W końcu doszło do tego, że termin przeczytania lektury do szkoły minął, a ja utknęłam w pierwszym rozdziale - to właśnie on był jednym z najgorszych. Wtedy wzięłam się do roboty i w parę dni przeczytałam całe "Syzyfowe prace".
Początek, jak już pewnie zdążyliście zauważyć był moim zdaniem okropny. Wtedy Marcinek Borowicz rozpoczyna swoją naukę w szkole w Owczarach. Ale kiedy bohater zdał do szkoły gimnazjalnej w Klerykowie, czytało mi się już o wiele łatwiej, a przede wszystkim szybciej.
Zdarzało się, że robiło się całkiem ciekawie. Niekiedy byłam zła na Borowicza za utratę patriotyzmu w sercu. Z tego co wiem, może ze dwa razy nawet się uśmiechnęłam - kiedy Marcin zerwał kwiaty dla matki i gdy "strzelał bez prochu".
W "Syzyfowych pracach" bohaterzy to młodzi ludzie, zatem czytamy także o problemach związanych z dorastaniem młodzieży. Więc ja, kobieta - romantyczka, szukałam tutaj choć krzty miłości któregoś z bohaterów. Doczekałam się jej aż na końcu książki, co bardzo mnie zdziwiło. Zakończeniem lektury jest właśnie miłość Borowicza do Biruty, miłość bez słów.
Stefan Żeromski porusza trudny temat - rusyfikację polskich szkół. Stwierdzam, że całkiem nieźle ten temat rozwinął. Mimo tego książka nie urzeka. Dobrze, że jest lekturą (choć nudną), bo młodzież powinna zaznajomić się z tym tematem. Pewnie mało kto rozpływał się nad refleksjami po jej przeczytaniu. Może jednak trochę trzeba? Widzimy jakie my, Polacy, mamy szczęście że żyjemy w "wolnej Polsce", gdzie nie jesteśmy potępiani za nasze pochodzenie, mówienie w ojczystym języku i miłość do naszego kraju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Do prozy Stefana Żeromskiego nie potrafię się przekonać, choć wielu ją chwali. Do mnie nie przemawia zupełnie, a "Syzyfowe prace", "Ludzie bezdomni" czy "Przedwiośnie" to lektury które najgorzej wspominam z czasów szkolnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zapomniałam dodać - piękny świąteczny nagłówek!
UsuńA mi się ,,Przedwiośnie" np. podobało, nie pamiętam ,,Syzyfowych prac", ale też chyba najgorsze nie były ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie musiałam czytać ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście ;)
Cudowny blog ;)
Obserwujemy?
Żeromski to straszny nudziarz. O ile jeszcze "Przedwiośnie" dało się przemęczyć to po "Syzyfowe Prace" odradzam w ogóle sięgać :/
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie musiałam jej czytać .
OdpowiedzUsuńAjj.. Niektóre lektury szkolne powinny byc wycofane z obiegu...
OdpowiedzUsuńJa też już obserwuje ;)
OdpowiedzUsuńCzytalam to nawet ok jednak nie przepradam za lekturami ani za czytaniem ksiazek:) wole ogladac filmy :) obserwuje i zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńjustynasinspirations.blogspot.com
Czytałam "Syzyfowe prace" w ubiegłym roki i powiem, że nie wywarły na mnie największego wrażenia. Może i proces rusyfikacji i patriotyzmu polskiej młodzieży jest ciekawy, ale nie trafia do większości z nas. Trochę ta książka jest nudna...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na: http://daughters-of-gloom.blogspot.com/
Ja już nawet nie pamiętam czy mi się podobała... Lektura jak każda, trzeba się zmusić i przeczytać, ale nie rozumiem ministerstwa: dlaczego nie dadzą nam jakiś ciekawych książek? mogłyby być o takiej samej tematyce, ale ciekawsze. Przez nudne lektury ludzie zniechęcają się do czytania książek ;/ No, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? x/
OdpowiedzUsuńMoje pokolenie też przez to musiało przejść, ale to ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam :)
Tak samo z quo vadis jestem na razie przy drugim rozdziale i nie rozumiem nic :(
OdpowiedzUsuńFakt, początek Quo Vadis był nudny, ale potem było ciekawiej. Przynajmniej mi się podobało. :)
UsuńUgh, jak ja nienawidzę lektur...
OdpowiedzUsuńmasz fantastycznego bloga. trafiałam już na wiele podobnych, ale jesteś pierwszą blogerką, której recenzje są po prostu rewelacyjne. co prawda nie ze wszystkimi ocenami się zgadzam (kwestia gustu), ale Twoje wpisy są przejrzyste, nie 'zanudzające', świetnie napisane. oby tak dalej, a będę zaglądać. C;
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak mi miło. :) Dziękuję. :)
UsuńNie cierpię powieści Żeromskiego, jednak na szczęście jestem już po "Przedwiośniu" (chyba najlepszym jego utworze, jeżeli chodzi o polski system lektur) i już nigdy nie muszę po książki tego Pana sięgać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pochłonęłam w jeden wieczór !
OdpowiedzUsuńSzczerze, troszkę podziwiam. :D
UsuńNie! Nie! Nie! Beznadziejne. -.-
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam tę książkę długo przed tym jak podała ją moja polonistka. Mi lektura bardzo przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńChciałam ja przeczytac, bo stwierdziłam, że podstawy wiedzy o paru ksiazkach wypadało by znać. Niestety skończylam ją czytac po parunasty stronach i dalej przebrnac nie mogłam.
OdpowiedzUsuń